Hej!
Dziś przychodzę do was z recenzją
maseczki. Kupuję je ostatnio przerażająco regularnie i w sporych ilościach.
Kiedyś w mojej szafce było ich zdecydowanie mniej, ale chyba uświadomiłam sobie
swój „podeszły” wiek i postanowiłam coś z tym zrobić ;) A jak wiadomo, maseczki
stosowane regularnie działają długofalowo ;) Jakiś czas temu byłam na zakupach
(możecie o tym przeczytać TUTAJ )
i do mojego koszyka wpadła między innymi maseczka
z różową glinką od Delii. Zakupiłam ją w Superpharm za 3,14 zł. Zadowolona
z siebie pobiegłam do domu i zerknęłam, co o niej piszą Wizażanki. Powiem wam,
że to, co przeczytałam lekko uniosło mi włosy na grzbiecie… Zapraszam do
dalszej lektury, a z pewnością dowiecie się, o co chodzi.
Opakowanie: jak widać na zdjęciu maseczka znajduje się w saszetce,
która jest podzielona perforacją na dwie części. Są również niewielkie
perforacje na bokach, aby łatwiej dostać się do kosmetyku (na zdjęciu ciężko je dostrzec).
Wygląd i konsystencja: sama maska ma intensywny, ceglasty kolor.
Konsystencja jest gęsta, treściwa, ale mimo to dobrze rozprowadza się na
twarzy. Po nałożeniu wyglądamy jakbyśmy za długo leżały na słońcu albo
podpiekły w piekarniku ;) Może lekko zasychać, dlatego polecam psiknąć na twarz
wodą termalną lub mineralną. Usuwam ją za pomocą gąbki.
Zapach: może ja już kompletnie węch straciłam, ale ta maska nie
pachnie niczym szczególnym. Może jakby trochę kredą zalatuje ;)
Wydajność: tak, jak pisze producent na opakowaniu, maska wystarcza
na dwie aplikacje. Na upartego można tę wydajność podwoić, pod warunkiem, że położymy
na twarz cieńszą warstwę maski.
Informacje od producenta:
kliknij, żeby powiększyć |
Skład:
Aqua, Bentonite, Glycerin,
Lithium Magnesium Sodium Silicate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben,
Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Aesculus Hippocastanum Extract,
Caprylic/Capric Triglyceride, Sodium Acrylates Copolymer, Citric Acid, Xanathan
Gum, 2-Bromo-2-Nitropropane-1.3-Diol
Moja opinia o produkcie:
Jak już wcześniej wspomniałam, maseczka Delii nie spotkała się raczej z
ciepłym przyjęciem na Wizażu. Opis piekącej twarzy po jej użyciu wywołał w mej
głowie przeróżne wizje horroropodobne – moja gęba czerwona jak burak i złażąca
płatami skóra… ;) Szybko jednak otrząsnęłam się z tych głupich myśli. Przecież
nie każda skóra będzie reagowała tak samo. Zresztą, nawet sam producent zamieszcza
na opakowaniu ostrzeżenie, że po zabiegu może się pojawić lekkie
zaczerwienienie lub pieczenie. No więc raz kozie śmierć – nakładam. Odczekałam
15 minut i zmyłam wszystko za pomocą gąbeczki. Skóra była lekko zaróżowiona,
ale nic a nic nie piekło a owo zaróżowienie zniknęło w ciągu minuty. Skóra była
delikatnie ściągnięta, wygładzona i elastyczna. Po zastosowaniu maski nie pojawiły się żadne
niespodzianki. Jedyne co mogę jej zarzucić to skład. Jedno wielkie zbiorowisko parabenów. Nie
polecam tej maseczki wrażliwcom i osobom będącym zdecydowanie przeciwko
parabenom :) Osobniczki bardziej „gruboskórne” (jak ja) mogą chyba ją stosować
bez obaw.
Znacie maskę od Delii?
Pozdrawiam,
Aga
Już myślałam,że przetestuję, ale skoro mówisz, że skład aż taki straszny to podziękuję:P
OdpowiedzUsuńZapraszam do obserwowania mojej strony, odwdzięczę się tym samym z przyjemnością:)
Skład niestety najeżony parabenami.
Usuńbardzo bardzo fajna muszę kupić:*
OdpowiedzUsuńNie boisz się parabenów? ;)
Usuńrzeczywiście więcej parabenów już chyba być nie mogło;)
OdpowiedzUsuńJeszcze tyle w maseczce nie widziałam ;)
UsuńZ jednej strony jeśli faktycznie pomaga to dlaczego nie, ale z drugiej nasza skóra mówi nie. Potrzeba nam przede wszystkim naturalności moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, tylko o tę naturalność coraz ciężej w dzisiejszych czasach...
Usuń