Witajcie po Świętach!
Mój brak aktywności na blogu w
ostatnim czasie spowodowany był wyjazdem do mojego rodzinnego miasta (Łódź!) na
Święta. Ale jestem już z powrotem i z przyjemnością powrócę do blogowania :)
Prezentami chwalić się nie będę,
gdyż nie było wśród nich żadnych produktów kosmetycznych ;)
Dziś słów kilka o maśle. Ale nie o takim zwykłym do
smarowania kanapek, tylko o maśle do ust, które zawojowało blogosferę. Zapewne
domyślacie się już , o jaki produkt chodzi? Tak, tak! Chodzi o masło do ust od Nivei. Trochę wahałam
się przy zakupie z racji średniej sympatii do szminek ochronnych tej firmy. Ale
ostatecznie przekonała mnie wizja cudownego zapachu wanilii i orzechów
makadamia. Masełko zakupiłam w Superpharm w promocyjnej cenie 7,99 zł
(regularna cena to chyba 10,99 zł).
Opakowanie: produkt zamknięty jest w aluminiowym (?), estetycznie
wykonanym pudełeczku, mieszczącym w sobie 16,7 g produktu. Otwiera się dość
łatwo, chociaż przy „nakremowanych” dłoniach może być lekki kłopot. Samo
pudełeczko jest dość płytkie, lecz szerokie, dzięki czemu nie trzeba bardzo w
nim grzebać – opuszkiem palca można łatwo nabrać odpowiednią ilość produktu.
Osoby o długich paznokciach mogą jednak trochę narzekać! ;) Oczywiście pozostaje
także kwestia higieny. Stylistyka opakowania jest całkiem przyjemna. W mojej
wersji zapachowej dominują brązy i beże.
Wygląd i konsystencja: w pudełeczku masło ma kolor biały, na ustach
jest zupełnie niewidoczne, nadaje tylko leciutki połysk. Konsystencja jest
wybitnie „masełkowata” – miękka, mazista. Miałam okazję używać masła ostatnio
podczas silniejszych mrozów i okazuje się, że nie zastyga na kamień i można je
łatwo wydobyć z pudełka. Rozsmarowuje się bezproblemowo – przyjemnie sunie po
ustach zostawiając na nich ochronną warstwę.
Zapach: nie ukrywam, że kupiłam masło właściwie tylko dla zapachu
;) Nie zawiodłam się. Pachnie obłędnie! Jak dla mnie jest to połączenie zapachów
waniliowych ciastek, czekolady i innych słodkości. Niestety nie utrzymuje się
długo na ustach.
Wydajność: wszystko zależy od częstotliwości używania. Ja używam go
kilka razy dziennie i wydaje mi się, że nie będzie to rekordzista pod względem
wydajności.
Co obiecuje producent?
Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem
wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed
słońcem, mrozem i wiatrem. Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło
shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.
Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa)
Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa)
(opis pochodzi z Wizażu)
Skład:
Cera Microcristallina,
Paraffinum Liquidum, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Butyrospermum Parkii (Shea)
Butter, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet
Almond) Oil, Aqua, Glycerin, Glyceryl Glucoside, BHT, Aroma, CI 77891, CI 77492
Moja opinia:
Jak już wcześniej wspominałam ostatnimi czasy leciutko zraziłam się do
Nivei i ich produktów do pielęgnacji ust. Sztyft ochronny moim zdaniem jest
gorszej jakości, niż kiedyś. Dlatego też do masła podeszłam z pewną
nieufnością. Ale zakupu dokonałam i klamka zapadła ;) Jako że używam jeszcze
Carmexu w tubce, masło miało poczekać na swoją kolej. Kolej ta nadeszła dość
szybko, a to z racji tego, że moje kocie łobuzy posiały mi gdzieś Carmex (lubią
mi zrucać różne rzeczy z szafek i wpychać je pod meble…), więc musiałam
skorzystać z Nivei. Tak na marginesie, to Carmex się odnalazł po trzech dniach pod
narzutą leżącą na kanapie, a ja, jak głupia, czołgałam się po podłodze
zaglądając pod wszystkie meble ;)
Na początek masło zachwyciło mnie zapachem. Przesłodki, kojarzący się z
łakociami, które uwielbiam ;) Poza tym przyjemna konsystencja i delikatny
połysk na ustach. Wszystko to sprawiło, że człowiek ma ochotę wciąż i wciąż się
nim smarować. Ale, jak same wiecie, nie ma ideałów na tym świecie. Usta są
pielęgnowane całkiem dobrze, o wiele lepiej niż w przypadku sztyftu. Czuć, że
jest na nich ochronna i pielęgnująca warstwa, są miękkie i nawilżone. Ale nie
wiedzieć czemu masło nie chce mi
współpracować z błyszczykami, które ciężko się na nim rozsmarowują i
szybciej warzą. Widocznie taki jego urok…
Na plus zaliczę mu dostępność, cenę i całkiem przyjemny skład (olejki i
masło shea). Minusem może być dla niektórych sposób aplikacji i kwestia higieny
z tym związana. Dla mnie nie stanowi to problemu.
Podsumowując: całkiem fajny produkt, ale nadal będę szukała swojego
ideału ;)
A wy macie to masełko? Jakie są wasze wrażenia z użytkowania? Bardzo
chętnie poznam waszą opinię!
Pozdrawiam,
Aga
Nie odpowiada mi ta forma aplikacji.
OdpowiedzUsuńJeżeli coś ochronnego do ust, to tylko w sztyfcie :)
Sztyfty są zdecydowanie bardziej higieniczne:)
Usuńmam to masełko, też waniliowe ;) lubię je, ale przeszkadza mi trochę forma aplikacji ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię ;)
Usuńpoluję właśnie na waniliowe, ale wszędzie u mnie jest wykupione :/ kiedyś je dorwę ;D
OdpowiedzUsuńNa pewno gdzieś je dorwiesz ;)
Usuńja też wolę do ust używać sztyftów
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu producenci tak nam utrudniają życie ;)
Chcą wprowadzić jakieś urozmaicenie ;)
Usuńnie urzekły mnie te masła;)
OdpowiedzUsuńCo kto lubi ;)
UsuńSzczerze to właśnie z chęcią go kupię bo lubię takie zapachy, do zjedzenia;p;p!!
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Zapach zdecydowanie do zjedzenia!
UsuńMarzy mi się ten balsam! Choć wolę te w sztyfcie, bo moje dość długie paznokcie zapewne utrudniałyby jego aplikację :)
OdpowiedzUsuńFakt - mogłabyś mieć niejaki kłopot;)
UsuńWygląda apetycznie, choć też chyba wolę sztyfty :)
OdpowiedzUsuńSpróbować można;)
Usuńnie znam, jeszcze... ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze ;)
UsuńNo Agato! Bardzo mądre słowa, którym oczywiście kibicuje. Najbardziej jednak "rozwalają" mnie ludzie,którzy przy otoczeniu zgrywają takich, którymi nie są, toteż pokazują jak bardzo dane zwierzę "kochają" a po powrocie do domu nie szczędzą mu kopniaków, czy nawet przykrych słów, które są dla zwierząt zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńmasz u mnie duży plus :)
Usuńa ja już Ciebie :D
UsuńPrzechodziłam nie raz obok tego masełka, ale jakoś nigdy jeszcze nie wpadło do mojego koszyka, może następnym razem.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie mam, ale kto wie
OdpowiedzUsuń