niedziela, 15 grudnia 2013

Krótki post zakupowo - prezentowy

Witajcie!

Znowu dawno mnie tu nie było, ale mam tyle pracy, ze po powrocie nie mam już siły kompletnie na nic. Tylko zjeść coś i spać... A tu jeszcze w perspektywie świąteczne porządki i kupowanie prezentów...

Dziś chciałabym wam pokazać, co ostatnio zakupiłam. Nie ma tego dużo. 
Zacznijmy może od zamówienia z allegro:
 

1. serum do twarzy Verona - to moja druga tubka. Jestem zachwycona tym kremem! Pisałam o nim TUTAJ (5,89 zł);

2. oczyszczająca maseczka Verona. Zachwycona kremem postanowiłam zakupić maseczkę z tej samej serii. Zobaczymy, czy się sprawdzi (4,49 zł);

3. podkład Revlon CS do skóry tłustej/mieszanej, odcień 220 natural beige - to już chyba szósta albo siódma buteleczka tego kosmetyku. Jeszcze mnie nie zawiódł (26,95 zł).

4. baza pod cienie Virtual - jestem jej bardzo ciekawa. Zastąpi bazę Hean (6,99 zł);

Teraz skromnie z Rossmana:


5. żel do mycia twarzy z mikrograanulkami Perfecta - sprawdzony, skuteczny (12,99 zł);


6. odżywka do włosów Isana (3,99 zł).

I na koniec prezent! :D Dostałam od TŻta takie oto cudeńka:



Chyba wszystkie znacie te zegarki ;) Bardzo mi się podobają, zwłaszcza miętowy i czarny. Nie wykluczam powiększenia kolekcji o kolejne kolory ;) 

Tymczasem uciekam szykować się do pracy.

Pozdrawiam was ciepło,
Aga

poniedziałek, 2 grudnia 2013

I to ma być przyjemność?!



Witajcie!

Dziś będzie kremowo-żelowo-prysznicowo, czyli krótko mówiąc opowiem wam o produkcie, którego miałam (nie)przyjemność używać. Nie ukrywam, że wszelkiego rodzaju specyfiki do kąpieli kupuję nosem. Zapach to mój absolutny priorytet podczas tego typu zakupów.  Co mnie podkusiło, żeby tym razem nie skorzystać z pomocy mojego organu powonienia doprawdy nie mam pojęcia… Tak czy siak dziś słów kilka o  

kremowym żelu pod prysznic Radox wanilia&imbir

Dzięki karcie Lifestyle kupiłam go za całe 1,99 zł.




Opakowanie: plastikowa, przezroczysta butelka zawierająca w sobie 250 ml produktu, zakończona solidną klapką na „klik”.  Podoba mi się nietypowy kształt opakowania.



Wygląd i konsystencja: jest to żel-krem o kolorze budyniu cytrynowego czy też koktajlu bananowego. Konsystencja jest średnio gęsta: nie ucieka przez palce i daje się łatwo rozprowadzić na skórze.
Zapach: jak dla mnie chemiczna wanilia złamana równie chemicznym imbirem. Strasznie nietrwały. Powiedziałabym, że znika tuż po nałożeniu na skórę.

Wydajność: u mnie wytrzymał około miesiąca. Chciałam go jak najszybciej zużyć…

Krótkie info od producenta:
Znana na świecie marka Radox to ekspert w starannym dobieraniu i łączeniu aktywnych naturalnych składników, który od ponad 100 lat z pasją tworzy produkty do mycia ciała.
Soothe - rozpieszczające połączenie wanilii i imbiru. Wanilia odpręża i niweluje stres, a także rozpieszcza zmysły dzięki smakowitemu i słodkiemu zapachowi, natomiast imbir poprawia krążenie i ma właściwości rozgrzewające.

Skład:
Aqua, sodium laureth sulfate, sodium chloride, cocamidopropyl betaine, parfum, sine adipe lac, vanilla plant folia extract, zingiber officinale Root extract,citric acid, styrene-acrylates copolymer, sodium lactate, polyquaternium-7, propylene glycol, limonene, sodium benzoate, CI 47005, CI 16035.

Moja opinia:

Jak już wspomniałam na początku, nie wiem co mnie podkusiło, żeby nie zrobić węchowego testu temu oto nieszczęsnemu produktowi. Chyba pośpiech i sympatia do waniliowego zapachu. Co prawda jakiś cichy głosik ostrzegał mnie, że ten imbir (którego zapachu skądinąd nie lubię) trochę mi nabruździ, ale po co słuchać intuicji… Żel wpadł do koszyka i jakiś czas czekał na swoją kolej. Niestety już pierwszy prysznic z Radoxem okazał się totalnym fiaskiem. I to już nawet nie chodzi o zapach, który jest sztuczny do obrzydliwości i nijak się ma do pięknego waniliowego aromatu. Najgorsze w tym wszystkim była trwałość owego „zapachu”. Wylewając żel na dłoń jeszcze można było coś poczuć, ale już podczas rozprowadzania na skórze zapach znikał, a po spłukaniu skóry wodą nie zostawało po nim nawet najmniejsze wspomnienie. Miałam wrażenie, że wietrzał tuż po wydostaniu się z butelki. Po kąpieli miałam być odstresowana i rozpieszczona a byłam zdegustowana i zirytowana. Dobrze, że chociaż nie przesuszył mi skóry i nie wywołał jakichś innych efektów ubocznych. W każdym razie od tamtego momentu każdemu żelowi robię test zapachu i słucham swojego wewnętrznego głosu ;)

Podsumowując: nie zamierzam wracać do żeli Radox, nawet za 1,99 zł ;)

Znacie żele Radox? Jakie macie o nich zdanie?

Pozdrawiam,
Aga

poniedziałek, 25 listopada 2013

Moje kosmetyczne odkrycie roku!



Hej!
 
Ze zgrozą stwierdziłam, że ostatni wpis na blogu zamieściłam 12 listopada… Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Jedynym usprawiedliwieniem jest kompletny brak czasu. Ostatnie dwa tygodnie przeleciały mi z prędkością światła. Był nawet taki moment, że nie wiedziałam, który mamy dzień tygodnia i poważnie rozważałam chwilowe zawieszenie bloga. Na szczęście dziś mam chwilę oddechu i postanowiłam pokazać wam kosmetyk, który jest dla mnie niekwestionowanym odkryciem i za razem hitem tego roku. Drogie Panie, przedstawiam wam 

serum do twarzy z kwasem hialuronowym i kolagenem
 Verona Spa&Wellness.

Owo cudeńko zakupiłam na Allegro za całe 5,89 zł.






 Opakowanie: serum otrzymujemy w miękkiej, plastikowej, częściowo przezroczystej tubce o pojemności 50 ml, zakończonej zwykłą zakrętką. Całość zamknięta jest w kartoniku, na którym znajdziemy mnóstwo informacji na temat stosowania i działania produktu. Wcześniej wspomniana zakrętka nieco mnie irytuje, ponieważ tubka na niej postawiona chybocze się okrutnie i często przewraca. Wizualnie nie mam się do czego przyczepić, chociaż nie jest to ekskluzywny szklany słoiczek, który może cieszyć nasze oko ;)



Wygląd i konsystencja: serum jest zupełnie białe i ma postać dość gęstego kremu. Nie ma jednak problemów z rozprowadzaniem go na skórze.

Zapach: jak zawsze jest to kwestia dyskusyjna, bo każdy lubi coś innego. Zapach serum jest dość mocny, słodki, pudrowy. Na początku troszkę mi przeszkadzał, ale z czasem przyzwyczaiłam się do niego i nawet zaczął mi się podobać. Nie pozostaje zbyt długo na skórze.

Wydajność: ja stosowałam go wyłącznie na dzień i wystarczył mi na kilka miesięcy.

Krótkie info o produkcie:
Kuracja odmładzająca i relaks w jednym? Teraz to możliwe dzięki serum do twarzy 4D z kwasem hialuronowym i kolagenem marki Verona. Nawilżanie, uelastycznianie, odmładzanie, odżywianie. Innowacyjna formuła opracowana w laboratorium Verona zapewnia cerze odpowiedni poziom nawilżenia przez długi czas. Specjalnie wyselekcjonowane składniki aktywne, w tym kwas hialuronowy i kolagen doskonale uelastyczniają i odmładzają skórę. Olej arganowy regeneruje naskórek, wzmacnia barierę lipidową oraz opóźnia proces starzenia. Wyciąg z magnolii posiada właściwości relaksacyjne, rozluźniające i przeciwstresowe. Dzięki zawartości protein kaszmiru skóra na długi czas pozostaje dogłębnie nawilżona, niezwykle jędrna i idealnie gładka.

Skład:
Aqua, cetearyl alcohol, cetyl alcohol, stearyl alcohol, ceteareth-20, izopropyl palmitate, hydrogenated polydecene, glyceryl stearate, argania spinosa kernel oil, glycerin, sodium hyaluronate, polysilicone-11, laureth-12, acrylate acryloyldimethyalurate coopolymer, isohexadecane, polysorbate-80, hydrolyzed keratyn, hydrolyzed collage, butylene glycol, magnolia biondii extract, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, ethylparaben, butylparaben, tocopheryl acetale, niacinamide, parfum, dis odium edta, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, ethylhexylglycerin,, coumarin, geraniol, lomonene, linalool.

Moja opinia:

Serum Verona kupiłam pod wpływem pozytywnych opinii na Wizażu i z czystej ciekawości. Czy krem za 6 złotych nada się do mojej skóry? Początkowo miałam go używać tylko na noc, ale po pierwszej aplikacji pokochałam go całym sercem i postanowiłam, że będzie mi towarzyszył w ciągu dnia. Serum bardzo szybko wchłania się do fantastycznego matu! Poza tym jest świetną bazą pod podkład – nic się nie roluje, a powiedziałabym nawet, że serum sprawia, iż mój Revlon CS trzyma się na skórze jeszcze mocniej! Wyraźnie wygładza skórę i sprawia, że jest ona nawilżona i odżywiona. Co do redukcji zmarszczek, to nie spodziewałam się cudów i tychże nie było, ale inne zalety tego produktu sprawiają, że nie mam zamiaru z niego zrezygnować i już planuję zakup kolejnej tubki. Jestem pod wrażeniem wspomnianego wcześniej matu – obecnie nie mam potrzeby używania w ciągu dnia bibułek, transparentnego pudru czy tym podobnych specyfików, co nie zdarzyło mi się od lat. Poza tym nic mnie nie uczuliło ani nie podrażniło. Zapach, choć dość mocny i specyficzny, spodobał mi się. No i ta cena! Jedyny minus, jaki dostrzegam, to słaba dostępność. Na stronie producenta można wyczytać, że kosmetyki Verona są dostępne w drogeriach Jaśmin oraz w Top Markecie. Niestety żadnego z tych sklepów nie ma w moim mieście. Zostało mi jedynie Allegro ;)

Podsumowując: dla mnie fantastyczny krem! Polecam spróbować, bo cena niska, a efekty mogą zaskakiwać ;)

Znacie ten kosmetyk?

Pozdrawiam,
Aga

wtorek, 12 listopada 2013

Nie ma lipy!



Hej!
 
Jak słowo daję, ciężko mi ostatnimi czasy zasiąść i napisać blogową notkę…. Ale naprawdę staram się wygospodarować jakąś chwilę, usiąść, skupić się i napisać coś w miarę sensownego. 

Dziś będzie o szamponie. Jak wiecie nie ustaję w poszukiwaniach ideału, ale póki co jakoś nie mogę na niego trafić. Do tej pory najbardziej przypasowały mi szampony: Barwa ziołowa i Ziaja lawendowa. Szampon, o którym dziś opowiem także uderza w ziołową nutę. Jest to mianowicie  

odświeżający szampon Ultra Doux z kwiatem lipy.

Zakupiłam go w hipermarkecie Real w cenie 3,99 zł.




Opakowanie: przezroczysta, plastikowa, poręczna butelka o pojemności 250 ml, zakończona klapką na „klik”. Niestety owa klapka jest dość oporna i otwieranie przysparza nieco kłopotu, zwłaszcza jeśli mamy mokre ręce. Do kwestii wizualnych nie mam żadnych zastrzeżeń – odcienie żółci i zielenie kojarzą mi się ze świeżością.

Wygląd i konsystencja: szampon jest właściwie przezroczysty, o delikatnie żółtym zabarwieniu. Konsystencja jest średnio gęsta, ale odpowiednia. Nie ucieka przez palce, jednocześnie dając się łatwo rozprowadzić na włosach i skórze głowy.

Zapach: ziołowy bez chemicznych (jak dla mojego nosa) nut. Bardzo przypadł mi do gustu i żałuję, że nie pozostaje dłużej na włosach.

Wydajność: przy codziennym używaniu wystarczył mi na około dwa miesiące.

Info z opakowania:
Wyjątkowa receptura nadająca świeżość włosom normalnym i przetłuszczającym się oraz oczyszczająca je. Szampon Garnier Ultra Doux to połączenie kwiatu lipy znanego ze swych właściwości łagodzących i oczyszczających. Idealnie myje włosy bez obciążania.
Rezultat: skóra głowy jest ukojona, włosy oczyszczone, lekkie i błyszczące.

Skład:
Aqua, sodium laureth sulfate, citric acid, cocamidopropyl betaine, ammonium hydroxide, sodium chloride, CI 47005, sodium benzoate, sodium hydroxide, polyquaternium-10, salicyli acid, tilia mordata flower extract, benzyl alcohol, linalool, propylene glycol, geraniol, citronellol, hexylene glycol, hexyl cinnamal, parfum.

Moja opinia:
Przyznam szczerze, że to całkiem nie najgorszy szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się. Pachnie według mnie rewelacyjnie – uwielbiam ziołowe nutki w kosmetykach. Aplikacja jest bezproblemowa, szampon fajnie się pieni i łatwo spłukuje. Oczyszcza włosy całkiem przyzwoicie, nie plącząc ich przy tym zbyt mocno. Po umyciu i wysuszeniu rzeczywiście odczuwam lekkość i świeżość, ale niestety nie ma co liczyć na to, że efekt ten utrzyma nam się dłużej niż dzień-półtora. Ultra Doux nie wywołał u mnie żadnych podrażnień, uczuleń czy też łupieżu. Skład raczej średni, więc dla użytkowniczek zwracających baczną uwagę na tę kwestię, produkt może być nie do przyjęcia.

Podsumowując: nie ma lipy, ale rewelacji też nie. Do codziennej pielęgnacji włosów nada się.

Znacie ten szampon?

Pozdrawiam,
Aga

poniedziałek, 4 listopada 2013

Mea culpa, czyli nadrabiam zaniedbania



Witajcie!

Na początek chciałam was ogromnie przeprosić za dłuższą nieobecność na blogu. Przez ostatnie dwa tygodnie sporo się w moim skromnym życiu działo i, jak słowo daję, nerwy, stres i brak czasu sprawiły, że stało się tak a nie inaczej. Mea culpa! Obiecuję poprawę!

Ale blogowanie to nie jedyna kwestia, jaką swego czasu zaniedbałam… Są nią mianowicie moje stopy. Część ciała bardzo często przeze mnie pomijana podczas pielęgnacji niestety. Wstyd mi bardzo z tego powodu! Ostatnio na widok moich stóp trochę się przeraziłam i postanowiłam coś z tym począć. Na szczęście w otrzymanej jakiś czas temu od portalu udziewczyn.pl paczce z kosmetykami znalazły się

profesjonalny peeling do stóp aktywnie wygładzający wraz z profesjonalną maską do stóp odżywczo regenerującą



Opakowanie: najzwyklejsza dwukomorowa saszetka przedzielona perforacją. Poszczególne części saszetki łatwo otworzyć dzięki wcięciom. Informacji o produkcie jest aż nadto – typowe dla kosmetyków Eveline.

Wygląd i konsystencja: peeling ma żelowo-galaretowatą konsystencję i właściwie jest przezroczysty. Maska natomiast ma postać średnio gęstego białego kremu.

 


Zapach: w peelingu wyczuwam nuty ziołowe i cytrusowe. Ogólnie zapach jest przyjemny dla nosa. Nieco gorzej jest z maską – nieokreślona, mdła woń. Na szczęście mało intensywna.

Wydajność: zawartość saszetki wystarcza na jedno użycie.

Informacja od producenta:
SOS PROFESJONALNY PEELING DO STÓP AKTYWNIE WYGŁADZAJĄCY
Ekstrakty z nagietka, szałwii i rumianku
Kompleks Duo Active Moist™ Mikrogranulki

SOS PROFESJONALNA MASKA DO STÓP ODŻYWCZO-REGENERUJĄCA
Kompleks witamin (A, E, F)
Ekstrakt z rumianku
Olejek z kiełków pszenicy

SOS PROFESJONALNY PEELING AKTYWNIE WYGŁADZAJĄCY DO STÓP
Skutecznie usuwa zrogowaciały naskórek, pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku. Peeling wygładzający przeznaczony jest do skóry stóp ze skłonnością do silnego rogowacenia. Formuła bogata w zaawansowane składniki aktywne, działające w synergii z mikrogranulkami, delikatnie usuwa obumarłe komórki z zewnętrznej warstwy naskórka, intensywnie wygładza i nawilża. Kompleks Duo Active MoistTM oraz ekstrakty z nagietka, szałwii i rumianku wspomagają odnowę i regenerację oraz zapobiegają tworzeniu się zrogowaceń. Zastosowanie peelingu do stóp doskonale przygotowuje je do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.

SOS PROFESJONALNA MASKA ODŻYWCZO-REGENERUJĄCA DO STÓP
Intensywnie i trwale nawilża, widocznie poprawia kondycję suchej skóry stóp. Odżywczo-regenerująca maska do stóp o wysokiej zawartości UREA maksymalnie i długotrwale nawilża skórę oraz chroni ją przed wysuszeniem. Innowacyjna formuła bogata w kompleks witamin (A, E, F) głęboko odżywia i regeneruje skórę, zapewniając jej elastyczność. Olejek z kiełków pszenicy wzmacnia bariery chroniące głębsze warstwy naskórka przed utratą wody, nawilża i uelastycznia. Ekstrakt z rumianku łagodzi podrażnienia. Maska sprawia, że skóra staje się jedwabiście gładka i delikatna w dotyku.

Skład:
Peeling:
Aqua, sodium laureth sulfate, polyethylene, cocamidopropyl betaine acrylates,, c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, cocamide dea, triethanolamine, peg-40 hydrogenated castor oil, salvia officinalis extract, chamomilla recutita extract, calendula officinalis flower extract, urea, poliquaternium-7, glucose,methylchloroisothiasolinone,methylisothiasolinon, parfum, limonene.

Maska:
Aqua, urea, cetearyl alcohol, mineral oil, ceteareth-20, cera microcrystallina, betaine, propylene glycol, glyceryl stearate Se, chamomilla recutita extract, izopropyl myristate, alcohol denat., polysorbate glyceryl laureat, tocopherol, linoleic acid, retinyl palmitate, triticum vulgare germ oil, mentol, triclosan, camphor, methylparaben, propylparaben, ethylparaben, butylparaben, DMDM hydantoin, parfum, dis odium edta, limonene, linalol, citral, citronellol, amyl cinnamal.

Moja opinia:

No cóż. Stopy to moja bolączka. Zawsze są na szarym końcu moich pielęgnacyjnych priorytetów. Zwłaszcza jesienią i zimą, kiedy nie nosi się klapków, sandałków i innych odmian obuwia ukazujących stopę całemu światu. Ale ostatnio sumienie trochę mnie ruszyło i postanowiłam dać moim stopom odrobinę przyjemności. Najpierw ciepła kąpiel w wodzie z solą do stóp. Potem kolejny etap, czyli peeling. Przyjemny zapach umila aplikację. Peeling nie spływa, dobrze rozprowadza się na skórze. Trzeba pomasować stopy kilka minut a następnie spłukać całość. Przy dość mocno zaniedbanych stopach (takich jak moje niestety…) może się wydawać, że efekt jest znikomy. Regularna pielęgnacja z pewnością dałaby lepsze efekty. Po spłukaniu peelingu i osuszeniu stóp następuje kolejny etap a mianowicie nałożenie maski. Ilość zawarta w saszetce pozwala na pokrycie stóp porządną warstwą. Część wchłania się, a pozostałości należy albo wmasować w skórę, albo zetrzeć papierowym ręcznikiem. Po jednorazowym zabiegu moje stopy są lekko wygładzone, miękkie i delikatne. Czuć, że skóra jest nawilżona i elastyczna. Nic mnie nie podrażniło ani nie uczuliło. 

Podsumowując: całkiem przyjemny zabieg dla stóp. Ale mimo wszystko pamiętajmy o regularności!

Znacie ten kosmetyk? Co możecie polecić do pielęgnacji stóp?

Pozdrawiam,
Aga