sobota, 29 września 2012

Lakierowo... w sprayu!



Hej!

Tym razem słówko o produkcie, którego od jakiegoś czasu używam do stylizacji włosów.  Nie żebym miała nie wiadomo jaką fryzurę, ale po wysuszeniu i ułożeniu lubię włosy trochę utrwalić. A zwłaszcza grzywkę, na punkcie której mam lekkiego bzika i lubię, żeby zawsze była starannie ułożona ;)
Mowa oczywiście o lakierze do włosów, a konkretnie o lakierze Taft 10-Carat Shine Ultra Strong firmy Schwarzkopf. Jego regularna cena kształtuje się chyba w okolicach 12-14 zł. Mnie udało się trafić na promocję: dwupak za 16 zł.
Wcześniej używałam lakieru Palette – może cie zobaczyć go TUTAJ.  Nie narzekałam na niego tak bardzo jak wizażanki, ale postanowiłam, ze czas na zmianę. I zmiana ta okazała się jak najbardziej korzystna :) Zatem zachęcam do lektury.



Opakowanie: czerwony kolor niewątpliwie przyciąga wzrok. I do tego te połyskliwe detale! Opakowanie niewątpliwie zachęca do kupna. Długo zastanawiałam się nad wyborem lakieru i w tym przypadku chyba podjęłam decyzję kierując się względami wizualnymi ;) Ale pomijając wygląd: opakowanie zakończone jest rozpylaczem, który nie sprawia żadnych problemów podczas użytkowania. Nie zacina się nie zapycha, dobrze rozpyla. Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia.

Wygląd i konsystencja: trudno w tym przypadku mówić o konsystencji ;) Chyba każda z was wie, jak wygląda lakier ;) Jeśli się mylę – poprawcie mnie! ;)

Zapach: po okrutnie śmierdzącym Palette, Taft pachnie wręcz cudownie! A tak serio to bardzo polubiłam ten zapach. Jest przyjemny, delikatny i dość szybko się ulatnia. Nie czuję go na włosach.

Wydajność: jak w przypadku innych kosmetyków, tak i tu wszystko zależy od tego, ile produktu zużywa się jednorazowo. Ja używam go po każdym myciu w dość umiarkowanej ilości. Nie mam zwyczaju opryskiwania włosów, zużywając przy tym pół opakowania lakieru. Myślę, że przy rozsądnym użytkowaniu wystarczy na dość długo.

Co na temat lakieru pisze producent?

Nowy Taft 10-Carat-Shine z formułą Brilliant-Shine-Booster zapewnia supermocne utrwalenie i jednocześnie nadaje włosom intensywny blask 10-karatowego brylantu. Nowa formuła zapewnia równomierne rozprowadzenie produktu na całej długości włosów, dzięki temu włosy przepięknie lśnią.

  • Formuła Brilliant-Shine-Booster nadaje włosom intensywny blask 10-karatowego brylantu
  • 24-godzinne utrwalenie – bez sklejania włosów. Łatwy do całkowitego usunięcia podczas szczotkowania
  • Nie obciąża włosów i chroni je przed wysuszaniem

Doskonałe utrwalenie przez 24 godziny. Specjalna formuła Taft Na Każdą Pogodę chroni twoje włosy przed wiatrem i wilgocią oraz promieniowaniem UV.

Co ja o tym myślę?

Jestem bardzo zadowolona z tego lakieru. Rzeczywiście dobrze utrwala fryzurę bez sklejania i bez efektu „kasku” na głowie. Chociaż podejrzewam, że przy użyciu nadmiernej ilości ów „kask” może się pojawić. Dlatego – umiar przede wszystkim. Rzeczywiście nie obciąża włosów, szybko wysycha i łatwo go usunąć podczas szczotkowania.  Z tym zwrotem „na każdą pogodę” trochę bym się spierała… Taft przy dużej ilości wilgoci w powietrzu raczej sobie nie poradzi. Z wiatrem radzi sobie lepiej, pod warunkiem, że nie jest to wichura lub tajfun ;) Podobny „chwyt marketingowy” to szumnie brzmiący blask 10-karatowego brylantu. Jakoś nie zauważyłam go na włosach niestety. Moje włosy są raczej zdrowe i błyszczące, więc może w tym tkwi problem ;) Na plus mogę dorzucić jeszcze zapach.

Podsumowując: polecam ten produkt, ponieważ spełnia większość obietnic producenta: dobrze utrwala (w standardowych warunkach atmosferycznych ;)), nie skleja i nie obciąża włosów. A przy tym ładnie pachnie.

A jakie są wasze ulubione lakiery do włosów?

Pozdrawiam,
Aga

środa, 26 września 2012

Crème de la crème! Czyli o trzech kremach dość przydługi wywód ;)



Witajcie!
Dziś będzie nieco przydługi post, ale przygotowałam dla was zestawienie informacji o trzech kremach do rąk. Informacje przedstawię dla ułatwienia w formie tabelki. Bohaterami kremowego posta będą:

Oliwkowy krem do rąk Isana
    


      Krem do rąk zapobiegający starzeniu się skóry Nivea Q10 Plus





Regenerujący krem do rąk SOS BeBeauty



Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że niektóre informacje wam się przydadzą.





Isana oliwkowy krem do rąk
Nivea Anti Age Q10 Plus, krem do rąk zapobiegający starzeniu się skóry
BeBeauty regenerujący krem do rąk
Opakowanie
Miękka, matowa, nieprzezroczysta tubka z zamknięciem na „klik”.
Miękka, błyszcząca, nieprzezroczysta tubka z zamknięciem na „klik”.
Miękka, matowa, nieprzezroczysta tubka z zamknięciem na „klik”.
Pojemność opakowania
100 ml
75 ml
125 ml
Cena
ok. 4 zł
ok. 7 zł
3,19 zł
Kolor
biały
biały
bladoróżowy
Konsystencja
Nieco rzadkawa, ale nie spływa z palców.
W sam raz. Krem ani za gęsty, ani za rzadki.
W sam raz. Gęstszy niż pozostałe testowane kremy.
Wchłanianie
Trzeba się trochę nawcierać, żeby porządnie się wchłonął ;) Nie pozostawia tłustego filmu.
Błyskawicznie się wchłania. Nie pozostawia tłustego filmu.
Wchłania się dość szybko. Nie pozostawia tłustego filmu.
Zapach
Nie przypomina oliwek, trochę chemiczny. Bardzo krótko utrzymuje się na skórze.
Bardzo przyjemny, świeży. Przez jakiś czas po aplikacji utrzymuje się na skórze.
Intensywny, nieco ciężkawy, ale przyjemny. Przypomina mi jakiś kosmetyk sprzed lat. Przez jakiś czas po aplikacji utrzymuje się na skórze.
Wydajność
Chyba najmniej wydajny spośród testowanych kremów. Trzeba nałożyć większą ilość, żeby dobrze nawilżyć dłonie.
Bardzo niewielka ilość wystarczy do porządnego nawilżenia dłoni.
Już niewielka ilość wystarczy do nawilżenia dłoni.
Obietnice producenta
Intensywnie pielęgnuje suchą skórę rąk. Isana oliwkowy krem do rąk zawiera wartościowy olejek oliwkowy i masło kakaowe. Krem łatwo się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.
Nie zawiera olejów mineralnych ani silikonów.
Krem do rąk Q10 plus zapobiegający starzeniu się skóry o podwójnej zawartości koenzymu Q10 pobudza wytwarzanie energii w komórkach, co pomaga skórze pozostać gładką i jędrną.
Skuteczna formuła zawiera:
- Naturalny koenzym Q10 stymulujący proces dostarczania energii do skóry dłoni
- Filtry UVA/UVB zapobiegające powstawaniu przebarwień.
Stosowana codziennie, szybko wchłaniająca się formuła NIVEA Q10 plus pomaga chronić dłonie sprawiając, że stają się gładsze i zyskują młodszy wygląd.
Intensywnie regenerujący krem do rąk skutecznie odżywia, nawilża i chroni bardzo suchą skórę. Eliminuje uczucie szorstkości i dyskomfortu, poprawia elastyczność oraz zapewnia uczucie miękkości. Alantoina chroni przed wysuszeniem i działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych. Regularnie stosowany łagodzi i pomaga odbudować zniszczoną skórę dłoni.
Skład i uwagi do składu
AquaGlycerinIsopropyl PalmitateEthylhexyl Stearate, Glyceryl Stearate SE, Cetyl AlcoholPanthenol, Olea Europaea Fruit OilTheobroma Cacao Butter, Caprylic/Capric TriglycerideAcrylates/C10-30 Alkyl Acrylate CrosspolymerSodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Ethylhexylglycerin, Copernicia Cerifera CeraPhenoxyethanol, Butylene GlycolSodium Hydroxide, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone, Coumarin, Geraniol

Aqua, Glycerin, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Dimethicone, Hydrogenated Coco-Glycerides, Octyldodecanol Creatine, 1- Methylhydantoin 2-Imide, Ubiquinone, Butyl Methoxydibenzoylmethan, Sodium Carbomer, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben,BHT,Linalool, Citronellol, Butylphenyl Metylpropional, Benzyl Alcohol, Alphalsomethyl Ionone, Limonene, Parfum
Aqua, Glycerin, Stearic Acid, Paraffinum Liquidum, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride,  Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Allantoin, Sodium Citrate, Carbomer, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Parfum, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Coumarin, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Methylparaben, Propylparaben, Diazolidinyl Urea, Cl 16255
W sumie: 25 składników, w tym: 1 dość niebezpieczny, 8 średnio bezpiecznych, 15 bezpiecznych, 1 nieokreślony
W sumie: 25 składników, w tym: 2 dość niebezpieczne, 8 średnio bezpiecznych, 13 bezpiecznych, 2 nieokreślone
W sumie: 28 składników, w tym: 2 dość niebezpieczne, 15 średnio bezpiecznych, 15 bezpiecznych, 1 nieokreślony
Ogólnej analizy powyższych składów dokonałam dzięki stronie internetowej http://cosdna.com/eng/ingredients.php
  

Moja opinia: 

Zacznę może od tego, który krem polubiłam najbardziej. W moim odczuciu będzie to krem Nivea. Jest naprawdę bardzo wydajny, dobrze rozprowadza się na skórze, bardzo bardzo szybko się wchłania. Do tego pięknie pachnie, a zapach utrzymuje się dość długo. Skóra po użyciu Nivea Q10 momentalnie staje się gładka jak pupa niemowlaka, nawilżona, elastyczna i miękka. Aż chce się głaskać! Żeby jednak nie było tak słodko, cena jest dość wysoka a pojemność najmniejsza z całej testowanej trójki. Największy minus zostawiam na koniec. Jest to skład. Krem niestety zawiera 4 konserwanty: Methylparaben, Phenoxyethanol, BHT (chroni skórę przed wolnymi rodnikami, pod warunkiem, że stosowany jest w niskim stężeniu; w wyższym i w przypadku wrażliwości – podrażnia skórę) oraz Benzyl Alcohol (syntetyczny alkohol otrzymywany z ropy naftowej lub smoły węglowej, w wysokich dawkach może podrażniać skórę). Ponadto w kremie znajdują się aż 8 substancji zapachowych. Skład może niestety trochę (a nawet bardzo) odstraszać. Mimo wszystko bardzo polubiłam ten krem, ze względu na bardzo dobre właściwości nawilżające i wydajność. 

Drugi w kolejności jest regeneracyjny krem BeBeauty z Biedronki. Jest to krem, który niedawno wszedł do asortymentu biedronkowego. Pisałam o tym TUTAJ. Nie mogłam się oprzeć przed jego zakupem, chociaż miałam dylemat: który z kremów wybrać. Na szczęście powstrzymałam się przed kupnem wszystkich trzech… Kremik jest naprawdę bardzo przyjazny w użytkowaniu: jest wydajny, nieźle pachnie (cały czas zastanawiam się, co mi ten zapach przypomina…;)), dość szybko się wchłania a po jego użyciu dłonie są nawilżone i gładkie. Nie pozostawia tłustej warstewki. Plusem jest oczywiście cena i wielkość opakowania. Na minus – oczywiście skład. Znajdziemy tutaj 3 konserwanty: Methylparaben, Propylparaben i Diazolidinyl Urea (może wydzielić formaldehyd w produkcie lub na skórze). Ponadto jest tu 8 substancji zapachowych (podobnie jak w kremie Nivea), w  tym Coumarine, który może wywoływać reakcje alergiczne. Jest tu jeszcze jeden dość nieciekawy składnik: PEG-100 Stearate, który jest emulgatorem. Skład, podobnie jak w poprzednim kremie, odstrasza. Szczególnie ten formaldehyd. Ale mimo wszystko, uważam, że jest całkiem niezły.

Trzeci krem – Isana oliwkowa – jakoś najmniej przypadł mi do gustu. Średnia wydajność, kiepskie wchłanianie, średni zapach i przeciętne właściwości nawilżające. Od biedy się nadał, ale szukałam czegoś lepszego. Jednak porównując składy Isana, jakby na to nie patrzeć wypada najlepiej! Ma tylko jeden konserwant: Phenoxyethanol. Natomiast nie spotkamy w tym kremie parabenów. Jednak substancji zapachowych jest również 8, w tym Coumarine, który może wywoływać reakcje alergiczne (jak w przypadku BeBeauty). Dla dziewczyn, które zwracają baczną uwagę na składy, ten krem chyba nada się najlepiej. Może i ja kiedyś do niego wrócę…? 

Ufff! To już koniec kosmetycznej analizy na dziś :) Mam nadzieję, że mimo mojej nikłej wiedzy chemiczno-kosmetycznej udało mi się w jakiś sposób przybliżyć wam właściwości trzech, jakże ciekawych produktów. Posiłkowałam się tu wiedzą zdobytą przede wszystkim w Internecie, dlatego niektóre informacje mogą być nie do końca precyzyjne, za co z góry przepraszam.

Muszę się także przyznać, że wgłębiając się w składy niekiedy włos mi się na głowie jeżył ;)

Jeżeli znacie jakieś ciekawe i dobre kremy do rąk – koniecznie dajcie znać!

Pozdrawiam,
Aga

poniedziałek, 24 września 2012

Jedwabiście!



Hej!

Przedstawię wam dzisiaj jeszcze jeden produkt do pielęgnacji włosów. Pierwszą buteleczkę owego specyfiku zakupiłam będąc na studiach (czyli kilka ładnych lat temu ;)). Wśród dziewczyn gruchnęła wtedy wieść o fantastycznym i niedrogim produkcie, nadającym włosom niesamowitą miękkość i połysk. Wierzcie mi, że chętnych było wiele! Zamówiłyśmy ów „cud” na Allegro ze względu na koszty…

Domyślacie się o czym dzisiaj będzie mowa? :) Tak, tak! To naturalny jedwab w płynie Biosilk marki Farouk.     Za słynne pierwsze opakowanie zapłaciłam chyba niecałe 5 zł. Obecnie używam jedwabiu zakupionego w Rossmanie na promocji za 3,99. 



Opakowanie: jedwab znajduje się w przezroczystej, plastikowej buteleczce o pojemności 15 ml. Posiada zwykłą zakrętkę, dzięki której mam pewność, że nic mi się nie wyleje. Jednakże mogą wystąpić niejakie problemy przy dozowaniu: łatwo przesadzić z ilością. Kwestia wprawy ;)

Wygląd i konsystencja: produkt jest przezroczysty, ma płynną, lekko kleistą konsystencję. Aplikacja na włosy nie sprawia problemów.

Zapach: absolutnie obłędny! Uwielbiam go i chętnie kupiłabym perfumy o takim zapachu. Kojarzy mi się z… wizytami u fryzjera i profesjonalnymi kosmetykami;) To największy plus tego produktu. Poza tym zapach przez jakiś czas utrzymuje się na włosach.

Wydajność: bardzo wydajny produkt. Oczywiście zależy to od częstotliwości użytkowania. Kiedyś używałam go codziennie lub prawie codziennie. Teraz – raz w tygodniu. Buteleczkę mam od dość długiego czasu, a zużyłam dopiero 1/5. Na pewno wystarczy mi na bardzo długo.

Co pisze producent? (opis i skład zapożyczam z KWC, gdyż ulotka wylądowała w koszu…)

Naturalny jedwab- Silk Therapy- odżywka regenerująca zawiera czysty jedwab, witaminy i wyciągi z roślin. Rekonstruuje i silnie nawilża włosy i skórę głowy. Zapewnia włosom zniszczonym, suchym i matowym bardzo zdrowy wygląd, sprężystość i zmysłową miękkość. Włosy są podatne na układanie. Regularne stosowanie jedwabiu chroni włosy przed utratą wilgoci, wysoką temperaturą, promieniami UV, skutkami chemii fryzjerskiej oraz zanieczyszczeniami środowiska. Pozostawia włosy jedwabiste z niewiarygodnym połyskiem. Bez spłukiwania. Można używać do kąpieli i nawilżenia skóry.
Produkt jest bardzo wydajny. Dostępny w opakowaniach o różnej pojemności, od 15 do 150 ml.

Skład:
Cyclomethicone, Dimethicone, SD/Alkohol 40B, Panthenol, Ethyl Ester of Hydrolized Silk, Octyl Methoxycinnamate, Parfum, C 12-15 Alkyl Benzoate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben

Co ja o tym myślę?
Przyznaję się bez bicia: na początku użytkowania była zachwycona. Przy pierwszej aplikacji oszołomił mnie zapach! Po drugie: wydajność. Naprawdę niesamowita. Już malutka kropelka wystarczyła na całe włosy. Intuicja mi podpowiadała, żeby nie przesadzić z ilością, bo może to obciążyć włosy. Po wysuszeniu i ułożeniu włosy były niesamowicie lśniące, miękkie, gładkie i pachnące. Po prostu szał ciał i uprzęży! ;) Zaczęłam go używać po każdym myciu i to był niestety błąd. Włosy zaczęły mi się bardziej przetłuszczać, więc porzuciłam go na jakiś czas. Z rok temu postanowiłam odnowić znajomość z Biosilkiem, ale używając go tylko raz w tygodniu. I to było dobre posunięcie. Od tej pory żyjemy w zgodzie.
Wraz z założeniem bloga, zaczęłam bardziej interesować się składami kosmetyków. Nie omieszkałam sprawdzić również składu jedwabiu. I tu troszkę zrzedła mi minka… Skład niby krótki, ale…  Cyclomethicone – lotny silikon (wygładza, ale nie ma właściwości nawilżających), SD/Alkohol 40D – etanol (może podrażniać i uczulać). No i wszechobecne parabeny… 

Podsumowując: ja jestem zadowolona z efektów, jakie daje Biosilk. Nie zrobił większej krzywdy moim włosom. Ważny jest tu jednak umiar w użytkowaniu. Niestety skład może zniechęcić a i cena bez promocji wydaje mi się zbyt wysoka…

Znacie Biosilk? Używacie? A może wolicie jedwab innych firm? Bardzo jestem ciekawa waszych opinii ;)

Pozdrawiam,
Aga

sobota, 22 września 2012

Zdrowe odżywianie... włosów!



Witajcie!

Chciałabym kontynuować wątek pielęgnacji włosów. Dziś zaprezentuję wam produkt szeroko znany w blogosferze i przez wiele kobiet uwielbiany. Achom i ochom nie było końca, więc i ja się skusiłam, chociaż w pierwszym momencie miałam trochę obaw.  Ale do rzeczy. Dzisiejsza opowieść będzie o odżywce wygładzającej z olejkiem Babassu marki Isana. Zakup dokonany w Rossmanie, cena 5,69 (o ile dobrze pamiętam).





Opakowanie: produkt znajduje się w półprzezroczystej, plastikowej butli o pojemności 300 ml. Posiada różową klapkę zamykaną na klik. Butla jest delikatnie wyprofilowana, dzięki czemu dobrze leży w dłoni. Nie wyślizguje się z mokrych rąk. Jedyne co mnie drażni w opakowaniu to to, że za każdym razem w klapce zamykającej gromadzi się woda…    Pod względem wizualnym opakowanie prezentuje się raczej średnio, ale liczy się przede wszystkim zawartość ;)

Wygląd i konsystencja: odżywka ma kolor biały, jest średnio gęsta (jak na odżywkę to chyba trochę za rzadka). Aplikacja na włosy jest bezproblemowa i szybka. Podobnie rzecz ma się ze spłukiwaniem.

Zapach: bardzo przyjemny, lekko słodkawy, ale nie mdlący. Nie wyczułam, aby utrzymywał się na włosach po spłukaniu.

Wydajność: moim zdaniem jest to produkt bardzo wydajny. Oczywiście zależy to od częstotliwości stosowania i prawdopodobnie długości włosów (a co za tym idzie jednorazowej ilości użytej odżywki). Ja stosuję ją co drugi dzień w niewielkich ilościach („kropla” wielkości małego orzecha laskowego;)) i wydaje mi się, że wystarczy jej na dłuuugo.

Producent o odżywce:



Skład:



Jaka jest moja opinia?
Jak wspominałam na wstępie, miałam trochę obaw co do tej odżywki. A to dlatego, że moje włosy są z natury ciężkie i obawiałam się, że odżywka będzie mi je obciążała, przez co będą przyklapnięte zaraz po umyciu. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Odżywkę szybko się nakłada, nie ma problemu ze spłukiwaniem. Zaraz po jej użyciu czuć, że włosy są inne. Rozczesywanie ich to sama przyjemność (zwłaszcza po plączącej niemiłosiernie Ziaji Lawendowej, o której pisałam TUTAJ ). Po wysuszeniu włosy są gładkie, mięciutkie i błyszczące. Nie ma mowy o obciążeniu. Na plus zaliczam jeszcze całkiem niezły (jak na moje laickie oko) skład, wydajność i oczywiście cenę.

Zastanawiałam się też, jakby się sprawdziła jako specyfika do MYCIA włosów a nie tylko jako odżywka po myciu… 

Niestety słyszałam pogłoski, że odżywka kończy swoje istnienie i nie będzie jej już niedługo w sprzedaży. Szkoda, bo to naprawdę fajny produkt. Swoją drogą, dlaczego zawsze tak jest, że producent wycofuje ze sprzedaży coś co jest naprawdę dobre, lubiane i często kupowane? W każdym razie ja zapasów Isany nie robię ;) Poszukam po prostu czegoś innego.

Ja osobiście polecam, bo to dobry produkt za niewielkie pieniądze.

Na koniec wklejam jeszcze słów kilka o słynnym olejku Babassu:

Olej Babassu wytłaczany z orzeszków palmy Cohune (Orbignya Cohune).
  • skutecznie nawilża wszystkie rodzaje skóry, nawet bardzo wymagającą
  • wyglądem i właściwościami przypomina olej kokosowy i olej palmowy
  • pielęgnuje skórę bardzo suchą, dotkniętą egzemą, zniszczoną,
  • zawiera około 70% lipidów, w tym dużą zawartością kwasu laurynowego i mirystynowego
  • bardzo łatwo się wchłania, nie powoduje podrażnień
  • doskonały do produkcji mydeł, które łatwo się formują i pienią, oraz pielęgnują
  • wykazuje duże powinowactwo do naskórka, temperatura topnienia oleju jest bliska temperaturze ludzkiego ciała
  • wzmacnia i zmiękcza naskórek, nie pozostawiając na długo tłustego filmu na skórze
  • jest z powodzeniem stosowany przy produkcji leków, kosmetyków
  • świetny jako 100 % masło do ciała
(źródło informacji: KLIK)

Znacie odżywkę Isany? (na pewno znacie!) Jakie są wasze wrażenia z użytkowania? No i pytanie zasadnicze: robicie zapasy??? ;)

Pozdrawiam,
Aga