Witajcie!
Chciałabym opowiedzieć wam w
kilku słowach o żelu pod prysznic, którego obecnie używam i którego końca nie
mogę się doczekać ;) Jest to żel, który długo czekał na swoją kolej z rożnych
względów. Któregoś dnia odnalazłam go w czeluściach szafy i przystąpiłam do użytkowania.
Panie i Panowie, oto żel pod prysznic Palmolive
Ayurituel Energy. Jest dostępny w większości marketów i drogerii, a
kosztuje ok. 8-9 zł.
Opakowanie: plastikowa, ładnie wyprofilowana, przezroczysta butla,
zawierająca 250 ml specyfiku o kolorze bursztynowym. Butelka zamknięta
biało-zlotawą klapką na „klik”. Opakowanie nie ślizga się w dłoni a w klapce
nie zbiera się woda. Pod względem wizualnym prezentuje się całkiem nieźle: dominują
delikatne, połyskujące, orientalne motywy.
Wygląd i konsystencja: jak już wcześniej wspomniałam żel ma barwę
bursztynową. Konsystencja jest średnio gęsta, ale żel nie spływa z palców przy
aplikacji na dłoń. Nie wiem, jak sprawdza się na myjce, gdyż takowej nie
używam.
Zapach: niestety nie przypadł mi do gustu. Jakoś nie przypomina mi
orientalnych, indyjskich zapachów. Jest to jakiś korzenny zapach, ale zupełnie
nie kojarzący mi się z Indiami (ach te kadzidełka w India shopach!;)). Bardziej spodobała mi się wersja z indyjską
morwą i kwiatem lotosu (tylko wąchałam;)).
Wydajność: według mnie produkt niewydajny. Z zaskoczeniem stwierdziłam,
że każdego dnia ubywa mi go w zastraszającym tempie, a używam go tylko raz
dziennie.
Co producent pisze o produkcie?
Informacje są raczej dość skąpe
(zapożyczone ze strony producenta):
Odzyskaj dobre samopoczucie oraz
wewnętrzną harmonię z Palmolive Ayurituel Energy. Jego unikalna formuła z
ekstraktem z drzewa sandałowego i imbiru pobudzi Twoje zmysły i zapewni Ci nowe
zmysłowe doznania!
Skład:
Aqua, Sodium C12-13 Pareth
Sulfate (*A)/ Sodium Laureth Sulfate (*B), Cocamidopropyl Betaine, Parfum,
Sodium Chloride, Cocamide MEA, Sodium Salicylate, Sodium Benzoate, Citric Acid,
Polyquaternium-7, Tetrasodium EDTA, BHT, Benzophenone-4, Santalum Album Wood
Oil, Zinziber Officinale Oil, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl
Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI 16255, CI 19140, CI
42090
Jaka jest moja opinia?
Mogę określić go jednym słowem: przeciętniak.
Nie zachwycił mnie jakoś szczególnie ani bardzo nie zniechęcił. Ot, potraktowałam go dość
obojętnie. Żel ładnie się pieni, dobrze myje, ale nie robi nic poza tym. Nie
nawilża, nie pielęgnuje. Powiedziałabym, że może trochę wysuszać. Skład ma na
moje laickie oko dość przystępny, ale nie znalazłam w nim substancji
nawilżających, a ekstrakty z drzewa sandałowego i imbiru są raczej pod koniec. Do
tego jest niewydajny i dość drogi. No i zapach jakoś zupełnie nie przypomina mi
orientu…
Podsumowując: ja raczej do niego nie wrócę, bo znam żele przyjemniejsze
w użytkowaniu.
Następny w kolejce jest długo wyczekiwany Original Source czekoladowo-pomarańczowy :D Nie mogę się doczekać!
Znacie orientalną serię Palmolive? Co o niej sądzicie?
Pozdrawiam,
Aga
ja uwielbiam ten zapach! :)
OdpowiedzUsuńMnie się jakoś nieszczególnie spodobał. Ale wszystko kwestia gustu:)
Usuń