środa, 28 sierpnia 2013

Moja pierwsza pianka i możliwe, że nie ostatnia



Hej!

Wiem, wiem. Recenzję kosmetyczną obiecałam już ładnych parę dni temu. Niestety chwilowo nastał taki czas, że po prostu nie mam czasu! Już nie pamiętam, kiedy miałam tak mało czasu. Ale spokojnie – ogarnę się, zorganizuję i sądzę, że będzie poprawa w kwestii mojej blogowej aktywności.

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć parę słów o piance do mycia twarzy. Jest to 

pianka do twarzy Decubal

Otrzymałam ją w znanym już wszystkim zestawie. Przyznam szczerze, że jest to mój pierwszy tego typu specyfik do mycia twarzy. Zawsze były żele, kremy, płyny… Miałam chętkę na piankę od momentu, kiedy takowa pojawiła się w asortymencie Nivei. Z czasem trochę o niej zapomniałam, a potem w moje ręce wpadł produkt Decubal.



Opakowanie: produkt otrzymujemy w przezroczystej, plastikowej butelce o pojemności 150 ml zakończonej pompką. Początkowo pompka działała bez zarzutu. Niestety pod koniec użytkowania mechanizm zaczął szwankować i raz przyciśnięta pompka nie wracała do pierwotnej pozycji.


 

Wygląd i konsystencja: w buteleczce produkt ma postać płynu o żółtawym zabarwieniu. Po naciśnięciu pompki otrzymujemy bieluśką, jedwabistą pianę. Konsystencja piany jest „akuratna” : daje się łatwo rozprowadzić na skórze, jednocześnie nie spływając z dłoni.



Zapach: początkowo nie zwracałam na ten aspekt uwagi. Może to dlatego, że podczas mycia twarzy staram się nie oddychać nosem ;) Ale któregoś dnia postanowiłam powąchać piankę i… nie były to przyjemne doznania :/ Wyczuwalny jest jakiś taki smrodek nieokreślonego pochodzenia.

Wydajność: przy codziennym używaniu (1 pompka rano, 2 wieczorem) pianka wystarczyła mi na około 3 miesiące.



Informacja z opakowania:
Łagodny i nawilżający preparat do mycia twarzy, odpowiedni dla cery suchej i wrażliwej. Delikatnie złuszcza naskórek dzięki zawartości allantoiny, nawilża dzięki zawartości gliceryny, łagodzi podrażnienia dzięki zawartości rumianku, pobudza naturalny proces regeneracji dzięki zawartości witaminy B3.

Skład:
glycerin, aqua, sodium cocoamphoacetate, peg-60 hydrogenated castor oil, nniacinamide, sucrose cocoate, allantoin, caprylyl glycol, bisabolol, sodium gluconate, citric acid.

Moja opinia:

Jak wspomniałam na początku to moja pierwsza pianka do mycia twarzy. Nie bardzo wiedziałam czego mam się spodziewać. Dozowanie przyjemne (oczywiście do czasu aż pompka zaniemogła i musiałam jej pomagać wstać ;)), konsystencja również. Dwa naciśnięcia pompki spokojnie wystarczyły do oczyszczenia całej twarzy wieczorem. Natomiast do porannej pielęgnacji – jedno naciśnięcie pompki i pozostałości nocnych kremów znikają w jednej chwili. Pianka rzeczywiście dobrze oczyszcza skórę. Ja mam jednak odruch przecierania twarzy wacikiem nasączonym tonikiem bądź micelem i powiem wam, że po piankowym myciu wacik był praktycznie czysty. Skóra jest gładka, elastyczna, nie jest ściągnięta. Pianka nie podrażnia oczu ani skóry, nie uczula. Trochę denerwowała mnie ta popsuta pompka, ale jakoś dało się przeżyć. Zapach (smrodek?) też niezbyt rewelacyjny, ale do przeżycia.

Podsumowując: polecam ze względu na właściwości myjące, ale uwaga na pompkę.

Zapewne znacie piankę Decubal. Co o niej sądzicie? A może znacie jeszcze jakieś pianki godne polecenia?

Pozdrawiam,
Aga

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam pianki, no ale w praktycznie każdej pod koniec zacina się pompka. To pewnie dlatego, że w środku jest już za dużo powietrza,które ją zasysa. Mimo wszystko wolę pianki od żeli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja bardzo lubię pianki do mycia twarzy :) na szczęście nigdy nie trafiłam na wadliwą pompkę ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też uwielbiam pianki - obecnie mam miętową Logonę, Decubalu niestety nie miałam okazji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Służyła mi wiernie przez kilka dobrych miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie przepadam za piankami do twarzy:(

    OdpowiedzUsuń
  6. lubię ją, mam od końca maja i nie mogę zużyć:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Liebster Blog Award, nominuję Cię do tagu ;)

    OdpowiedzUsuń