środa, 17 kwietnia 2013

Kokosowo-kakaowy budyń wielozadaniowy ;)



Witajcie!

Przyznaję się bez bicia – ostatnio troszkę zaniedbałam blogowanie. Niestety chwilowe życiowe zawirowania powodują, że zamieszczam wpisy nieregularnie. Jednakże zawsze staram się znaleźć kilka chwil, żeby zobaczyć co tam się u was ciekawego dzieje :)
Dziś chciałabym dorzucić swoje trzy grosze w temacie balsamu do ciała, który zdobył serce sporej części blogosfery. Zapewne po tytule posta domyślacie się już, o jaki produkt chodzi. Bohaterem dzisiejszego odcinka jest

balsam do ciała z masłem shea i kakao od Isany

Kupiony oczywiście w Rossmanie za całe 7,99 zł (promocja; cena regularna to chyba 9,99 zł).



Opakowanie: masywny, plastikowy, nieprzezroczysty słój o pojemności 500 ml. Brązowa zakrętka jest naprawdę bardzo porządna i nie grozi nam jakakolwiek niekontrolowana ucieczka balsamu ;) Dodatkowym plusem jest sreberko zabezpieczające, dzięki czemu wiemy, że nikt nam tam nie grzebał paluchami. A tak swoją drogą to bardzo lubię tę formę opakowania. Słój gwarantuje nam, że wykorzystamy produkt do ostatniej kropelki bez konieczności przecinania opakowania, co według mnie jest nieco nieestetyczne i niehigieniczne. 




Wygląd i konsystencja: na początku wydawało mi się, że balsam ma kolor biały, ale po dokładnym przyjrzeniu się i porównaniu z kolorem opakowania stwierdzam, że będzie to kolor ecru ;) Konsystencja jest budyniowata, niezbyt gęsta, ale równocześnie niezbyt rzadka. Podczas aplikacji nie spływa i przyjemnie rozprowadza się na skórze.




Zapach: nastawiona byłam na niesamowicie kakaowy zapach. A tu nagle po nozdrzach uderzył mnie zapach… kokosa! Zupełnie się tego nie spodziewałam! Zerknęłam szybko na skład i rzeczywiście: olej kokosowy. Dopiero po drugim „niuchnięciu” poczułam głębiej ukryte kakao. Niemniej jednak zapach przypadł mi do gustu, choć dla niektórych może on być zbyt słodki, zbyt mocny a nawet mdlący i nie do zniesienia na dłuższą metę. Dodam jeszcze, że zapach długo utrzymuje się na skórze! Po wieczornym smarowaniu rano jeszcze go czułam i nawet piżama nim przesiąkła ;)

Wydajność: uzależniona od częstotliwości używania. Myślę, że na jakieś 3 miesiące wystarczy. 

Skład:
Aqua, glycerin, glyceryl stearate Se, ethylhexyl stearate, cocos nucifera oil, butylene glycol, cetyl alcohol, butyrospermum parkii butter, panthenol, copernicia cerifera cera, theobroma cacao butter, sodium cetearyl sulfate, parfum, isopropyl palmitate, carbomer, phenoxyethanol, tocopheryl acetale, sodium hydroxide, ethylhexylglycerin, tetrasodium gluta mate diacetate, benzyl alcohol, benzyl benzoate, coumarin.

Moja opinia:

Od kiedy zaczęłam używać balsamu Isany, zastanawiałam się dlaczego wcześniej nie skusiłam się na jego zakup. Pokochałam go od pierwszego użycia! Jego właściwości nawilżające są niesamowite. Moim stałym problemem była przesuszająca się skóra na nogach. Wiele balsamów nie poradziło sobie z tym. Dzięki Isanie ten problem się definitywnie skończył! Skóra jest niesamowicie gładka, miękka, elastyczna i przede wszystkim NAWILŻONA. Balsam wchłania się bardzo szybko, nawet jeśli nałożymy nieco grubszą warstwę. Nie spowodował u mnie żadnych podrażnień. Lubię go też czasem użyć jako kremu do rąk. Świetnie nawilża dłonie i nie pozostawia lepkiej warstwy. Na kilku blogach czytałam, że bardzo dobrze sprawdza się także przy kremowaniu włosów. Zamierzam go w tym kierunku wypróbować, tylko najpierw zgłębię swoją wiedzę na temat owego kremowania ;)
Niewątpliwymi plusami są także: forma i pojemność opakowania oraz oczywiście cena.
Na koniec moich rozważań zostawiłam kwestię zapachu. Dla przeciwniczek słodkich, ciężkawych woni, może być to problem nie do przeskoczenia. Jak już wcześniej wspomniałam dominuje tu intensywny zapach kokosa i kakao. Mnie osobiście to nie przeszkadza, a nawet pasuje, gdyż ten zapach kojarzy mi się z jakimś kremowym deserem i nie raz otwieram pudełko tylko po to, żeby się, że tak powiem, zaciągnąć ;) Poza tym zapach naprawdę długo się utrzymuje na skórze i piżamie. Zapewne wiecie, że są jeszcze dwie wersje zapachowe tego balsamu: oliwka oraz granat i figa.  Z pierwszym z nich miałam krótki kontakt, ponieważ kupiła go sobie moja mama. Tak na szybko mogę o nim powiedzieć dwie rzeczy: zapach jest zupełnie inny, o wiele łagodniejszy od recenzowanej dziś wersji, natomiast skład w moim przekonaniu znacznie gorszy (sporo parabenów). Z granatem i figą niestety nie miałam jeszcze styczności.

Podsumowując: tani i świetny nawilżacz, ale tylko dla wielbicielek słodkości ;)

Znacie ten produkt? Jakie jest wasze zdanie na temat balsamu Isany? 

Pozdrawiam,
Aga

29 komentarzy:

  1. Ja go znam z blogosfery głównie jako produkt do kremowania włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wielką ochotę na niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem fajny ale aj dla mnie trochę za lekki, wolę coś bardziej treściwego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię słodkości i nie wiem czemu to masełko nie wpadło jeszcze w moje ręce. Kilka razy się nad nim zastanawiałam i nie wiedzieć czemu odkładałam zakup na później.. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 500 ml to dla mnie za dużo ;p zwłaszcza jeśli w grę wchodzą takie zapachy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt - słoik mógłby być mniejszy. Za to wersji zapachowych powinno być więcej.

      Usuń
  6. Mam od jakiegoś czasu i bardzo lubię, ale na włosach mi się nie sprawdził

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sprawdzałam jeszcze na włosach, ale wszystko przede mną.

      Usuń
  7. Tyle czytałam, muszę w końcu kupić i sama wypróbować :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Używałam i bardzo polecam!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na wiosne nie lubie takich polaczen zapachowych,ale zima jak najbardziej !!kiedys go kupie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kupiłam go zimą i bardzo przypadł mi do gustu :). Nakładam go zarówno na włosy, jak i na ciało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapach produktu mnie odstrasza. ;)
    http://zycie-przyjazn-kosmetyki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. wiele blogerek chwali sobie ten balsam:)

    OdpowiedzUsuń