Hej!
Dziś będzie ostro, wyraziście i specyficznie. A to za sprawą pewnego myjadełka pod prysznic. Po raz pierwszy ujrzałam go na blogu Pani Domu. Przyciągnął mnie zarówno kolor, jak i stwierdzenie, że nie każdemu zapach owego myjadełka może przypaść do gustu. Postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze. Wiecie już jaki kosmetyk mam na myśli? Chodzi o
żel pod prysznic Original Source dragon fruit&capsicum.
Przyznam się szczerze, że kiedy wąchałam go po raz pierwszy miałam mieszane
uczucia. Stwierdziłam, że jeśli trafi się jakaś promocja to go kupię. No i
jakiś czas później, przechadzając się między półkami kosmetycznymi Carrefoura
zauważyłam kilka sztuk owego żelu, które opatrzone zostały nalepką „wyprzedaż”.
Spojrzałam na cenę: 3,69 zł! Nie wahałam się ani chwili ;)
Opakowanie: wszystkim już znana plastikowa butelka o trapezowatym kształcie i pojemności 250 ml. Klapka na „klik” jest solidna, chociaż czasem lubi gromadzić się w niej woda. Dodatkowo membranka w otworze wylotowym zabezpiecza przed niekontrolowanym wypływem żelu z butelki.
Wygląd i konsystencja: żel ma bardzo wyrazisty czerwony kolor.
Konsystencja jest nieco galaretowata i czasem lubi spływać z rąk do wanny, ale
ja już jestem zaprawiona w bojach i radzę sobie z tym bez problemu.
Zapach: zgadzam się w tej kwestii z Panią Domu: nie każdemu zapach
może przypaść do gustu. Na początku zakwalifikowałam go jako typowo męski. Pod
prysznicem stwierdziłam jednak, że spokojnie może być uznany jako unisex. Jeśli
miałabym określić go jednym słowem, powiedziałabym: sexy ;)
Wydajność: dość przeciętna: około dwóch miesięcy.
Skład:
Moja opinia:
OS z pitają i papryczką to trzecia
wersja zapachowa, która zagościła w mojej łazience. Właściwości pielęgnacyjne
są właściwie takie same we wszystkich odmianach, więc nie ma się nad czym
rozpisywać. Dobrze myją, nie wysuszają i nie podrażniają mojej skóry. Zapach
mimo, że początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona, spodobał mi się
bardzo. Jest taki…. inny, rozgrzewający, charakterystyczny. I, o dziwo,
utrzymuje się na skórze jakiś czas po kąpieli. Oprócz zapachu, który działa na
zmysł węchu jest jeszcze piękny czerwony kolor, który oddziałuje z kolei na zmysł
wzroku i dodaje energii ;)
Podsumowując: spróbujcie,
powąchajcie. A jak się wam nie spodoba, to może przypadnie do gustu waszym
mężczyznom ;)
Pozdrawiam,
Aga
Z pewnością się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj i daj znać czy Ci przypasował:)
UsuńWersja zapachu bardziej zimowa, ale z chęcią bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie;)
UsuńZapachu jestem ciekawa, przyznaję :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam ;)
UsuńJak sexy to koniecznie muszę powąchać :D
OdpowiedzUsuńLepiej się go wącha pod prysznicem niż prosto z butelki ;)
UsuńZa taką cenę wzięłabym każdą ilość hehe:D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście cena była atrakcyjna.
Usuńuuuu to ja go chcę ;DD
OdpowiedzUsuńNo to pręciutko do sklepu ;)
Usuńmi ten zapach zupełnie nie przypadł do gustu ;) wolę jednak bardziej słodkie zapachy ;p
OdpowiedzUsuńKażdy nos inne zapachy lubi ;)
UsuńA mi się nawet podoba, lubię zapachy które są dla kobiet, al mimo wszystko pachną trochę męsko. Nie wiem czemu, ale to rzeczywiście jest sexy :D
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie:)
Usuńteraz chcę kupic ananaska :)
OdpowiedzUsuńMuszę obwąchać ;)
UsuńDla mnie ich produkty są słabo wydajne
OdpowiedzUsuńWydajność rzeczywiście nie jest rewelacyjna, ale da się przeżyć ;)
UsuńŻele tej serii są takie na czasie a ja jeszcze nie mialam ani jednego:D
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych, zapraszam na moj blog:)
Polecam wypróbować:)
Usuń