Hej!
Wiem, wiem. Recenzję kosmetyczną
obiecałam już ładnych parę dni temu. Niestety chwilowo nastał taki czas, że po
prostu nie mam czasu! Już nie pamiętam, kiedy miałam tak mało czasu. Ale
spokojnie – ogarnę się, zorganizuję i sądzę, że będzie poprawa w kwestii mojej
blogowej aktywności.
Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć
parę słów o piance do mycia twarzy. Jest to
pianka do twarzy Decubal.
Otrzymałam ją w znanym już wszystkim
zestawie. Przyznam szczerze, że jest to mój pierwszy tego typu specyfik do
mycia twarzy. Zawsze były żele, kremy, płyny… Miałam chętkę na piankę od
momentu, kiedy takowa pojawiła się w asortymencie Nivei. Z czasem trochę o niej
zapomniałam, a potem w moje ręce wpadł produkt Decubal.
Opakowanie: produkt otrzymujemy w przezroczystej, plastikowej
butelce o pojemności 150 ml zakończonej pompką. Początkowo pompka działała bez
zarzutu. Niestety pod koniec użytkowania mechanizm zaczął szwankować i raz
przyciśnięta pompka nie wracała do pierwotnej pozycji.
Wygląd i konsystencja: w buteleczce produkt ma postać płynu o
żółtawym zabarwieniu. Po naciśnięciu pompki otrzymujemy bieluśką, jedwabistą
pianę. Konsystencja piany jest „akuratna” : daje się łatwo rozprowadzić na
skórze, jednocześnie nie spływając z dłoni.
Zapach: początkowo nie zwracałam na ten aspekt uwagi. Może to
dlatego, że podczas mycia twarzy staram się nie oddychać nosem ;) Ale któregoś
dnia postanowiłam powąchać piankę i… nie były to przyjemne doznania :/
Wyczuwalny jest jakiś taki smrodek nieokreślonego pochodzenia.
Wydajność: przy codziennym używaniu (1 pompka rano, 2 wieczorem) pianka
wystarczyła mi na około 3 miesiące.
Informacja z opakowania:
Łagodny i nawilżający preparat do
mycia twarzy, odpowiedni dla cery suchej i wrażliwej. Delikatnie złuszcza
naskórek dzięki zawartości allantoiny, nawilża dzięki zawartości gliceryny,
łagodzi podrażnienia dzięki zawartości rumianku, pobudza naturalny proces
regeneracji dzięki zawartości witaminy B3.
Skład:
glycerin, aqua, sodium cocoamphoacetate, peg-60 hydrogenated castor
oil, nniacinamide, sucrose cocoate, allantoin, caprylyl glycol, bisabolol,
sodium gluconate, citric acid.
Moja opinia:
Jak wspomniałam na początku to
moja pierwsza pianka do mycia twarzy. Nie bardzo wiedziałam czego mam się
spodziewać. Dozowanie przyjemne (oczywiście do czasu aż pompka zaniemogła i
musiałam jej pomagać wstać ;)), konsystencja również. Dwa naciśnięcia pompki
spokojnie wystarczyły do oczyszczenia całej twarzy wieczorem. Natomiast do porannej
pielęgnacji – jedno naciśnięcie pompki i pozostałości nocnych kremów znikają w
jednej chwili. Pianka rzeczywiście dobrze oczyszcza skórę. Ja mam jednak odruch
przecierania twarzy wacikiem nasączonym tonikiem bądź micelem i powiem wam, że
po piankowym myciu wacik był praktycznie czysty. Skóra jest gładka, elastyczna,
nie jest ściągnięta. Pianka nie podrażnia oczu ani skóry, nie uczula. Trochę
denerwowała mnie ta popsuta pompka, ale jakoś dało się przeżyć. Zapach
(smrodek?) też niezbyt rewelacyjny, ale do przeżycia.
Podsumowując: polecam ze względu
na właściwości myjące, ale uwaga na pompkę.
Zapewne znacie piankę Decubal. Co
o niej sądzicie? A może znacie jeszcze jakieś pianki godne polecenia?
Pozdrawiam,
Aga
Uwielbiam pianki, no ale w praktycznie każdej pod koniec zacina się pompka. To pewnie dlatego, że w środku jest już za dużo powietrza,które ją zasysa. Mimo wszystko wolę pianki od żeli :)
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię pianki do mycia twarzy :) na szczęście nigdy nie trafiłam na wadliwą pompkę ;p
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam pianki - obecnie mam miętową Logonę, Decubalu niestety nie miałam okazji :)
OdpowiedzUsuńSłużyła mi wiernie przez kilka dobrych miesięcy :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za piankami do twarzy:(
OdpowiedzUsuńlubię ją, mam od końca maja i nie mogę zużyć:)
OdpowiedzUsuńLiebster Blog Award, nominuję Cię do tagu ;)
OdpowiedzUsuńlubię ją
OdpowiedzUsuń